NIC TAK NIE CIESZY JAK SERIA Z PEPESZY
SCCY CPX – 2
9mm Luger
Wybór broni defensywnej w atrakcyjnych cenach jest dość przeciętny. Polski asortyment zazwyczaj ogranicza się do broni używanej, pochodzącej z zagranicy, najczęściej rewolwerów produkowanych w latach 70 – tych, często wciąż dobrej jakości, wykonanych z przyzwoitych materiałów lub małogabarytowych pistoletów do naboju Makarowa. Ceny zamykają się w granicach 2 tysięcy złotych. Kto jednak z jakichś powodów nie ufa używanym konstrukcjom, ten znajdzie kilka bardzo atrakcyjnych pozycji z serwisem gwarancyjnym.
Obok, renomowanych i niezbyt drogich G26, dwucalowych Taurusów z bębnem przystosowanym do nabojów 38+P/357 Magnum, warszawski Magazyn Uzbrojenia oferuje bardzo przyzwoity pistolet obronny, w jeszcze przyzwoitszej cenie – SCCY w wersji CPX – 1 i CPX – 2 strzelający silnym nabojem 9 mm Luger. Bronie różnią się szczegółami i nastawnym bezpiecznikiem, z którego zrezygnowano w CPX – 2. Na marginesie - firma oferuje obecnie kolejną odsłonę CPX - 3.
Jeden z kolegów klubowych użyczył kilka miesięcy temu to bardzo zgrabne maleństwo do testu. Prowadzący stronę obiecywał, obiecywał, że test napisze, postrzelał, postrzelał a z permanentnego braku czasu, dopiero dzisiaj napisał to i owo. Czołem więc bije i o wybaczenie prosi…
SCCY w pierwszym kontakcie wygląda jak pistolet z rodziny KEL – TEC czy RUGER LCP. I w dużej mierze tak jest, bo rozwiązania są prawie identyczne, platforma plastikowej okładki szkieletu właściwego też, nawet zarys „rumcajsowej” lufy uderza podobieństwem…
Z drugiej strony KEL – TEC w Polsce jest rzadki do zdobycia, a nawet jeśli się pojawia to tylko na rynku wtórnym, a SCYY jest najtańszym pistoletem defensywnym o równie dobrej renomie. SCYY’a w USA można nabyć za ok. 250 $, w Polsce za 1600 zł. Tak czy inaczej to najtańsza broń w silnym kalibrze, która z powodzeniem może rywalizować z G26 i konstrukcjami droższymi. W USA zbiera różne opinie, od zachwytu po nienawiść powodowaną problemami z dosyłaniem naboju, przeładowaniem i wyrzucaniem łusek – w sieci są dostępne nawet zdjęcia przedstawiające rozerwane lufy i zamki SCCY’a… Jednak rozerwane szkielety G17 też się pojawiają.
Kupując broń defensywną, należy zdać sobie sprawę, że w naszych warunkach jest to najczęściej wybór na kilka lat użytkowania, w USA broń tego typu ma opinię typowo budżetowej i traktuje po macoszemu, wrzuca się w tylną kieszeń, do bagażnika między śruby i wkręty, do schowka pasażera w aucie, do damskiej torebki w drodze na zakupy... I jeśli przeciętnemu Amerykaninowi SCCY się znudzi, wyrzuca go i kupuje następny, w innym kolorze lub zupełnie innej marki. Na marginesie, SCCY’a zakupimy w kilkunastu odmianach barwnego szkieletu, co raczej w Polsce na dzień dzisiejszy nie ma większego znaczenia – bo i gospodyni domowa nie jest u nas odbiorcą tej broni.
Skupiając się na praktycznym użytkowaniu pistoletu i jego ocenie podczas krótkiego testu, należy stwierdzić, że:
-
Broń świetnie wygląda i jest naprawdę solidnie wykonana.
-
Ze stali nierdzewnej o numerze 416 wykonano zamek i lufę. Szkielet właściwy jest blokiem ze wzmocnionego aluminium lotniczego i mieści mechanizm spustowy, stanowi podstawę do montażu różnokolorowych, plastikowych okładzin broni. Ogólnie zamek jest ładnie wykończony, ma obłe kształty, żadnych kantów, punktów zaczepień - to broń kieszonkowa.
-
Bardzo krótka lufa ma stożkowe zwężenie u wylotu ze względu na wymuszenie właściwego kąta przekoszenia względem osi pionowej. Pistolet z racji strzelania silnym nabojem działa na zasadzie krótkiego odrzutu lufy, krzywka sterująca w brodzie lufy przekasza ją w dół, a ryglem jest prostopadłościenna komora nabojowa klinująca się w oknie wyrzutowym zamka.
-
Pod lufą znajduje się żerdź sprężyny powrotnej oparta o wycięcie w nerkowatej brodzie lufy. W otwór brody lufy wchodzi stalowy łącznik zespołu lufy i zamka ze szkieletem właściwym. Jego wyciągnięcie jest nieco kłopotliwe, choć po nabraniu wprawy nie wymaga użycia specjalistycznych narzędzi. Łącznik jest dość mały, do jego wyjęcia wystarcza kryza łuski.
-
Broń ma bardzo wyraźne przyrządy celownicze. Szczerbina jest stalowa, mucha plastikowa osadzona, podobnie jak w G17 III generacji, na żywicę epoksydową. Kontrastowe plamki są łatwo zgrywane i sprzyjają szybkiemu strzelaniu. Sprzyjałyby, gdyby ze SCCY’a dało się prowadzić bardzo szybki i celny ogień… Pistolet ma jednak trudny w opanowaniu reset, i to subiektywnie jest dużym problemem. Z drugiej jednak strony szybki reset spustu w broni o tak małych gabarytach, krótkiej lufie i silnym naboju będzie powodował „sianie” pociskami po tarczy. I znowu wrażenie subiektywne – czy ofiara w silnym stresie celuje dokładnie i czeka na powrót lufy do pozycji odpowiedniego strzału? Reset jest na tyle długi, że wymaga pełnego zwolnienia „palca spustowego” i ponownego ściągnięcia bardzo twardego języka. I kolejny problem – twardość i długość drogi spustu plus system DAO przyczyniają się do problemów w opanowaniu broni. SCCY wymaga przyzwyczajenia, ćwiczeń, odpowiedniego uchwytu, nauki celowania w szybkim ogniu. Jakby nie patrzeć od broni defensywnej wymaga się natychmiastowej reakcji użycia, więc SCCY nie jest dla przeciętnego użytkownika. To mocny pistolet małogabarytowy wymuszający profesjonalne podejście!
-
Pistolet według amerykańskich użytkowników strzela każdym nabojem, nawet amunicją wysokociśnieniową typu +P+, a to bardzo istotne w tej kategorii broni i świadczy o profesjonalnym potraktowaniu odbiorców.
-
Ogromną zaletą jest cena! Za te pieniądze nie kupimy nowej broni! Warto rozważać zakup, pod warunkiem, że SCCY’a weźmiemy do ręki i wystrzelimy kilkadziesiąt sztuk różnej amunicji, szczególnie defensywnej, zaakceptujemy ograniczenia krótkiej lufy, małych wymiarów i dużego podrzutu – odrzutu broni. Nie znaczy, że SCCY jest bardziej narowisty od G26 czy .357 Magnum. Wrażenia są podobne, trudno opanować broń małogabarytową silnego kalibru w szybkim ogniu. 357 Magnum jest koszmarne w strzelaniu z krótkiej lufy i przy masie ok. 700 g. Nawet ciężkie 38 SPL lub 38+P w lekkiej konstrukcji daje się mocno we znaki. Pistolet ze szkieletem z tworzyw sztucznych z kolei pochłania część energii, poza tym SCCY ma specjalnie zaprojektowaną okładkę chwytu ze żłobieniami dla palców, mocnym ziarnowaniem, przedłużonym magazynkiem z kopytkiem oraz grzbietem chwytu z amortyzującymi otworami. Odrzut i podrzut w tej klasie „źrebaków” to nie wada, to norma… którą należy uczyć się ujeżdżać.
-
Według opinii i właściciela broni pistolet jest celny i niezawodny, jednak w rękach testującego nie sprawdzał się najlepiej. Wina leżała jednak po stronie złego uchwytu – w strzelaniu oburącz kciuk ręki podtrzymującej podnosił zatrzask zamka, unieruchamiając go w tylnej pozycji. Na dystansie obronnym celności broni nie można niczego zarzucić.
-
Pistolet ma dość twardą sprężynę powrotną i strzelcy ze słabszym chwytem raczej mogą mieć problemy z szybkim przeładowaniem. Szczególnie w stresie i ze spocona dłonią. Tym, testujący polecałby wyłącznie rewolwery… Przeładowanie broni w polskich warunkach raczej jest nieuniknione, bo niewielu zaryzykuje nabój w komorze nabojowej. SCCY nie ma wewnętrznej blokady iglicy, posiada sprytny mechanizm uderzeniowy kurkowy z kurkiem szczątkowym napędzanym silną sprężyną działająca poprzez rozciąganie. Iglica jest inercyjna, ma własną sprężynę odbojową. Kurek bez mocnego nacisku na spust nie jest w stanie samoczynnie się napiąć i opaść. Broń bez wewnętrznej blokady iglicy jest bezpieczna, co nie oznacza, ze ktoś się zdecyduje na nabój w komorze...
-
Broń jest bardzo lekka, wręcz filigranowa, wąski – 30 mm chwyt sprzyja noszeniu w kaburze wewnętrznej. Kto potrzebuje broni do ciągłej współpracy, nie odczuje 500 g i 15 cm długości na pasie. W tej kategorii to doskonały wybór.
-
Pistolet jest zasilany z dwurzędowych 10 – cio nabojowych magazynków. Co ciekawe SCCY Industries LLC produkuje swój wyrób prawie w całości. Tylko sprężyny są zamawiane u zewnętrznych importerów.
-
SCCY CPX – 1 i CPX – 2 to dobry przykład broni, która od 2003 roku zrobiła karierę. Dobry marketing, świetna cena, dość wysoka jakość wykonania przełożyły się na sukces handlowy niewielkiego przedsiębiorstwa z Florydy. Za 1600 zł warto się skusić.