WALTHER P38/P1

WALTHER P38/P1

            Historię przedwojennej fabryki z Zella – Mehlis zostawimy na specjalną okazję, bo do testu otrzymaliśmy co prawda Walthera P38, ale pochodzącego z produkcji powojennej przeniesionej po 1945 roku do Ulm. Stąd pochodzą współczesne PPK, TP, TPH i inne konstrukcje wojskowe oraz sportowe kontynuujące kilkupokoleniową, „żelazną” tradycję. P38/P1 w prostej linii pochodzi od wojennego protoplasty i choć ma z nim wiele wspólnego, to jednak różni się kilkoma zasadniczymi cechami. Produkcję powojennego P38 wznowiono w końcu lat 50 – tych i po krótkiej serii tradycyjnych pistoletów zmieniono konstrukcję szkieletu, wprowadzając w miejsce stalowego – odlew aluminiowy. Od 1963 roku P38 na lekkim szkielecie stał się przepisową bronią krótką Bundeswehry i otrzymał oznaczenie P1. Na rynek cywilny był produkowany wciąż pod nazwą P38 – takowy egzemplarz otrzymaliśmy też do testu. Z racji stanu magazynowego pistoletu nie zdecydowaliśmy się na przystrzelenie broni – zwyczajnie żal strzelać, kiedy aluminiowe prowadnice i wnętrze zamka noszą minimalne ślady tarcia. Egzemplarz poza tym stanowi w Polsce rzadkość kolekcjonerską ze względu na atramentowo – niebieskie wykończenie „high polish”. Większość oferowanych na rynku egzemplarzy pochodzi z dostaw wojskowych i posiada wykończenie fosfatowane, zdecydowanie mniej atrakcyjne wizualnie. Pistolet pochodzi z połowy lat 60 – tych i nie posiada sześciokątnej śruby wzmacniającej szkielet, co zostało wprowadzone w roku 1975. Co ciekawe takowy model przetrwał w armii niemieckiej do 2004 roku, stał się również wzorem do konstrukcji kompaktowych wersji P4 i P5.    

         P38/P1 jest bronią samopowtarzalną, a z racji wykorzystania silnej energetycznie amunicji 9 mm Luger, działa na zasadzie krótkiego odrzutu lufy. Lufa jest połączona z zamkiem za pomocą rygla wahliwego, dzięki temu porusza się wyłącznie w płaszczyźnie poziomej. Podobne rozwiązanie zostało skopiowane we włoskim pistolecie Beretta 951 i jego pochodnych. Poza tym otwarta od góry lufa zarówno w Walterze jak i w Berettach z serii 92 stanowi po dziś dzień wzorzec dobrego smaku i elegancji.

           Magazynek mieści 8 nabojów w jednym rzędzie, dzięki temu broń ma bardzo smukłą i przyjazną większości dłoni objętość – to nie kanciasty Glock, a nawet CZ 75 w standardowych okładzinach wpada do ręki mniej doskonale. Co przeszkadza subiektywnie w broni typowo wojskowej – to masa zbyt lekkiego szkieletu – 775 gramów z pustym magazynkiem. W noszeniu to ogromna zaleta, jednak mocna dziewiątka da się we znaki bardziej niż w wojennym P38. Należy też pamiętać, że użytkownik chcący dużo strzelać z P38/P1 powinien poszukać wersji ze wzmocnionym szkieletem po czerwcu 1975 roku – dopóki jednak nie strzelamy amunicją specjalną lub o podwyższonym ciśnieniu +P zwykły szkielet nie powinien sprawić żadnych kłopotów.

               P38/P1 wyposażone jest w bezpiecznik nastawny, skrzydełkowy zabezpieczający przed strzałem przypadkowym, poza tym w zamku znajduje się wewnętrzna blokada iglicy. Bezpiecznik skrzydełkowy działa jako „dekoker” napiętego kurka i pozwala na bezpieczne przenoszenie broni z nabojem w komorze nabojowej. Obok wspomnianych zabezpieczeń broń posiada rzecz niezwykle przydatną i równie czytelną – wskaźnik naboju w komorze – pełni te funkcję pręt wystający ponad obrysem kurka, nie da się go nie zauważyć, bo wystaje na ok. 4mm (mógłby być jeszcze jaskrawy, ale to można zrobić we własnym zakresie). W pistolecie przeszkadza nadmierna szerokość wystających poza obrys zamka części – skrzydło (a nie skrzydełko) bezpiecznika poszerza broń do ponad 35 mm – a to tylko jednorzędowy magazynek. Podobne wrażenie robi zatrzask zamka, choć z drugiej strony oba skrzydła są bardzo wyraźne w obsłudze, a o to właśnie idzie w broni służącej do szkoleń rekrutów. Ogólnie szerokość broni uznałbym za wadę – CZ 75 ma zamek o szerokości 22 mm, tutaj mamy aż 28 mm plus sporo kanciastych i wystających części, np. potężna, słupkowa mucha na jaskółczym ogonie i masywna szczerbina o przekroju „U”. P38 to duży wojskowy pistolet o długości ponad 210 mm i wysokości 136 mm.                 

            Aluminiowy szkielet jest pięknie anodyzowany na atramentową czerń i doskonale współgra z polerowanym zamkiem i fioletowawą lufą. P38 należy z pewnością do konstrukcji bardzo oryginalnych pod względem estetyki. Cieszy oko, doskonale leży w dłoni, ma wyraźny i gładki spust w systemie SA, zamek w czasie przeładowania stawia niewielki opór, przyrządy celownicze są bardzo czytelne, zatrzask magazynka, choć umieszczony na dnie chwytu obsługuje się komfortowo… Uderzają tylko brzydkie, fabryczne okładki chwytu, niestety na rodzimym rynku nie znajdziemy ofert drewnianych, a takie podniosłyby rangę i tak pięknej broni.

        Od Walthera P38 w tej wersji nie oczekuję niczego więcej, to ponadczasowa broń, nawet nie ze względu na doskonałe rozwiązania techniczne i walory użytkowe, ale estetykę wykonania i historyczną świadomość, że ojcem powojennej, lekkiej P1 jest surowy, stalowy P38…