Urocze maleństwo… tyle przychodzi na myśl po krótkim, organoleptycznym romansie z francuską dwudziestką piątką, jednak po pierwszym ostrzale trzeba jeszcze dodać: „urocze i zabójcze maleństwo”. Niby browningowska 25 – tka lata świetności ma daleko za sobą, niby minimalny kaliber dla defensywy określono dość dawno na 9 mm, niby TKO dla 6,35 to niewiele ponad 1... a jednak! Nie znajdziemy chyba nikogo o przeciętnym rozeznaniu strzeleckim, któremu przyszłoby do głowy rzucić się na lufę nawet tak małą! Szóstka, pomimo swej wagi piórkowej potrafi skutecznie znokautować. Szczególnie, gdy zadbamy o kulkę z wymuszoną fragmentacją. Nie łudźmy się oczywiście, że szóstka zatrzyma niedźwiedzia, ale przeciętnego napastnika sześć trafień w żywotne części ciała skutecznie zniechęci do ataku. Lufa, a raczej lufka o długości ledwie 58 mm i części prowadzącej ograniczonej do niespełna 43 mm jest poza tym bardzo celna! Jednak kto by strzelał z naszego mikrusa – celując, szczególnie, że muszka i szczerbina są aż nazbyt wyraźne i precyzyjne – a w broni kieszonkowej tylko o intuicyjny strzał chodzi.
MIKROS mod. „K” jest typowym przedstawicielem broni kieszonkowej, to prawdziwy lider w klasie lilipuciej. Rozwiejmy jednak nadzieję, gdyby ktoś zamierzał specjalizować się w defensywnej szkole z użyciem podobnego wynalazku – to energiczny maluch, który wymaga precyzyjnej obsługi, bezpiecznych nawyków strzeleckich, umiejętności nie tyle dobycia – ale wyłuskania „K – rasnala” z kieszeni, uchwytu w trzy palce (kciuk, środkowy i wskazujący), przeładowania i pamięci o fakcie najważniejszym – tutaj lufa kończy się wcześniej niż palec wskazujący… Szybka zmiana magazynka też raczej nie wchodzi w rachubę, przycisk zwalniający znajduje się z lewej strony dolnej części chwytu i wymaga pomocy drugiej ręki, która wyłuska magazynek.
Reszta to już gratka i fantazja! Pistolet, jak to w małych konstrukcjach bywa, nie zatrzymuje się po ostatnim strzale na podajniku – należy kontrolować ilość strzałów. Zamek możemy zabezpieczyć na skrzydełku zatrzasku/ bezpiecznika w celu rozkładania broni na podstawowe podzespoły. Dokonuje się tych czynności w sposób bardzo prosty – wystarczy skontrolować broń, zabezpieczyć, wyciągnąć magazynek, odciągnąć zamek w tylne położenie. Zamek zatrzaśnie się na zębie z lewej strony zatrzasku/bezpiecznika i odblokuje w tym położeniu lufę, którą swobodnie wyciągniemy z broni, spychając jej wlot ku czołu zamka. Zrzucenie bezpiecznika pozwoli na ściągnięcie zespołu sprężyny powrotnej i zamka z prowadnic.
Pistolecik jest świetnie wykonany, ma niezłej jakości, czarną, błyszczącą i polerowaną oksydę. Kilka oglądanych egzemplarzy miało inne wykończenie zamka – w przepięknym fioletowawym odcieniu. Pistolet był oferowany w latach 50 – tych w kilku rodzajach wykończenia, w kalibrze centralnym 6,35 Browning i bocznym 22 Short oraz ze szkieletem ze stopów lekkich. Oba pistolety mają nieco inne rozwiązania wymuszone nabojami centralnego i bocznego zapłonu – różnice dotyczą iglicy i magazynków. Reszta podzespołów wydaje się wymienna. Szkoda nieco, że zrezygnowano ze skuteczniejszego kalibru 22LR, który byłby wymiarowo podobny do .25 ACP, a pod kątem zaopatrzenia w amunicję o wiele bogatszy.
110x75x19 mm – wymiary mówią za siebie – szerokość z okładkami chwytu jest o 3 mm większa. Broń mieści się w portmonetce, etui po małych okularach, współczesne telefony są o wiele większe… (dla porównania na fotografiach Ruger Security Six w krótkiej wersji w stanie załadowanym waży 1150 g). A tutaj mamy wagę piórkową – ok. 336 na pusto i 370 z sześcioma FMJ – otami na pokładzie nie nadweręży żadnej kieszeni, szczególnie, że pistolecik nie ma wystających części, no może poza dość pokaźnym kurkiem, który ma jednak niewątpliwą zaletę – ze względu na masę odpala wszystko. Ewentualnie można pokusić się o zeszlifowanie jego bocznych, nieco ostrych krawędzi. Poza tym broń nie ma wad – to solidnie wykonany liliput, na frezowanych, precyzyjnych częściach, z sześciobruzdową lufą, z ciężkim mechanizmem kurkowym, bardzo przyjemnym, lekkim spustem i dobrym poziomem wykończenia. Prawa strona zamka nosi precyzyjny, ręczny napis - Armes unique – Hendaye B.P France, na lewej w nieco innym stylu – MODELE „K” – MIKROS – MADE IN FRANCE.
Trudno mówić o ergonomii broni kieszonkowej, jak wyżej zaznaczyłem to pistolet trzypunktowy. Wysoko poprowadzony zamek zapobiega przyszczypaniu dłoni. Bezpiecznik odcina szynę spustową od kurka, jednak nie blokuje w żaden sposób inercyjnej iglicy. Kurek można ustawić na „zębie zabezpieczającym”, jednak przenoszenie broni z nabojem w lufie byłoby niezbyt mądre... W szkielecie znajduje się dodatkowy bezpiecznik magazynkowy. Pistolet posiada zminiaturyzowany, klasyczny mechanizm uderzeniowy z kurkiem zewnętrznym, zamek mieści solidny pazur wyciągu, występ lewej części magazynka pełni funkcję wyrzutnika. Tak naprawdę mod. „K” jest mniejszą wersją pistoletów Unique w kal. 32 ACP. Broń czasem pojawia się na rodzimym rynku i nierzadko jest oferowana w stanie magazynowym z pudełkiem, instrukcją obsługi, oryginalnym nylonowym wyciorkiem, dwoma magazynkami – taki też egzemplarz otrzymaliśmy do testu. Koszt zakupu jest bardzo niski – ok. 500 zł – dla równowagi paczka XTP w tym kalibrze kosztuje ponad stówkę… Warto poszukać tego oryginalnego i niezawodnego pistoleciku – wspaniała zabawka dla dużych chłopców do małej kieszonki – niby nic, a tak bardzo cieszy!