SMITH & WESSON mod. 60-10 .357 MAGNUM

SMITH & WESSON mod. 60-10

.357 MAGNUM

               Poszukujemy uniwersalnej kieszonkowej armaty do defensywy? Zorientowaliśmy się, że nasz „snubee” w kal. 38 SPECIAL nie rozpłaszcza ciężkich pocisków, a polski rynek nie słyszał ani o +P, ani o 90 granowych JHP? Alternatywą jest lekki szkielet J – MAGNUM ze stajni S&W wprowadzony w drugiej połowie lat 90 – tych ubiegłego wieku wytrzymujący naprężenia ponad  dwukrotnie wyższe od 38 - emek. Dodatkowo mocny, pięciokomorowy cylinder, wciąż fascynujący kształt, masa niespełna 700 gramów i potężna moc obalająca…

               Klasyczny S&W mod. 60 z sufiksem nr 10 zmienił małego snubnose’a w bardzo skuteczną klamkę. Zmienił nie tylko potężny nabój, ale i wygląd, pozostawiając broni jej typową finezyjność, a nadając drapieżności bojową, grubościenną lufą i pełną osłoną osi rozładownika.

               Do testu otrzymaliśmy rewolwer w pięknym stanie, nabyty jako używany, jednak bez ordynarnych sygnatur niemieckich, prawdopodobnie sprowadzony bezpośrednio z USA lub nabyty w polskiej sieci sprzedaży. Broń nie należała do najtańszych, właściciel musiał wyłożyć ponad 2500 zł na zakup tej wersji. Otrzymał jednak jeden z ładniejszych rewolwerów ostatnich lat, lekki w formie, zabójczy w działaniu, dodatkowo ze skromnym, ale niezwykle eleganckim, laserowym grawerunkiem przedstawiającym na prawej pokrywie mechanizmów motyw jelenia z łanią, zaś na bębnie i lufie ozdobne linie. Broń posiada szkielet ze stali nierdzewnej i pochodzi z końca lat 90 - tych.

              Jakość wykonania tego modelu nie odbiega od pozostałych wyrobów S&W, znaczy stoi na najwyższym poziomie. Wyróżnikiem nowszych wersji jest lepszy system bezpieczeństwa – dźwignia pośrednicząca w miejsce listwy bezpiecznika spustowego, kurek bez iglicy, iglica inercyjna z własną sprężyną w szkielecie broni, doskonalszy, niekaleczący kciuka, trójkątny zatrzask bębna.  Mechanizm spustowy nawet w wersji fabrycznej jest doskonały. Przyrządy celownicze są regulowane, czytelne i mogą predestynować broń do strzelań bardziej precyzyjnych. Mogą, ponieważ mamy wciąż do czynienia z bronią obronną o lufie 3”. Z drugiej strony w sporcie nikt nie używa ładunków MAGNUM, stąd zastosowanie rewolweru pozostaje w sferze defensywnej, ewentualnie kolekcjonerskiej.

 

              Broń nie jest mała, długość 195 mm stawia ją na równi z G 19 czy kompaktowymi pistoletami, bębny, choć najmniejsze u S&W, mają 35 mm szerokości, wysokość mieści się w granicach 130 mm, oznacza to, że G 26 jest wciąż mniejszy, węższy, niższy, lżejszy, choć o wiele brzydszy…

              Pozostaje jeszcze praktyczne użycie .357 MAGNUM. Tutaj trzeba stwierdzić, że lekki szkielet jest niezwykle wymagający. Testujący utrzyma w celu 38 – emkę załadowaną Hornady XTP, G 26, ale nie mod. 60 w .357 MAGNUM. To broń jednego strzału, szczególnie wyposażona w fabryczne, gumowe okładki typu „wąska – ptasia rękojeść”. Nie odrzut, a podrzut jest potężny, powrót broni na cel zajmuje większą jednostkę czasu niż w szybkiej 9 – tce Lugera czy 38 SPL. Najgorsze jest to, że raczej ćwiczenia nie pomogą w opanowaniu nieokiełznanego, lekkiego szkieletu J.

              Broń jest piękna w swej formie, a z nietuzinkowym, myśliwskim grawerunkiem może stanowić pokoleniową pamiątkę, ewentualnie służyć jako ekskluzywny rewolwer pod marynarkę dla nieszablonowego gościa. Jednak praktyczne użycie – czyli szybki ostrzał celu na 15 metrów w warunkach silnego stresu i z nabojów pełnej mocy jest mało realny. Broń jest oczywiście celna, na dystansie obronnym, z nieruchomą lufą i regulowanymi przyrządami strzela doskonale. 780 gramów, prześlicznej załadowanej nierdzewki wydaje się jednak mieć bardziej konkretny cel – cieszyć oko właściciela, być polerowanym, czyszczonym, leżeć na wygodnym szkarłatnym aksamicie… Szkoda strzelać z broni tak pięknej, do defensywy lepiej wybrać G 26 lub krótszego brata S&W mod. 60 z lekką i szybką kulą.