Remington Hege Uberti New Army 1858

Remington Hege Uberti

New Army 1858 


 

          Wraz z testowanym niedawno kapiszonowym Uberti Cattlemanem stanął w szranki główny rywal rewolwerowego, rodzimego rynku – Remington Hege Uberti New Army mod. 1858 w tym samym kalibrze i z lufą o długości 8”. Na temat samego producenta z Gardone Val Trompia powiedzieliśmy już wiele, dodamy tylko, że Zeughaus Hege z Uberlingen (rewolwer jest sygnowany dodatkową nazwą „Hege”) jest wytwórnią założoną pod koniec lat 50 – tych XX wieku i obok własnych produktów z linii replik dawnego oręża zajmuje się rozprowadzaniem broni innych producentów, takich jak Uberti czy Pedersoli. Hege, obok nazwy, niewiele wnosi do konstrukcji czy wykonania broni – to raczej zabieg dyktowany ekonomią, skupimy się więc na technicznych aspektach broni.

          Rewolwer pochodzi z roku 1975 i jest w świetnej kondycji. Porównując do współczesnego Cattlemana, stary Remington jest może nieco gorzej wykończony, może nieco bardziej szorstki, bez idealnie wypolerowanej powierzchni, jednak sama stal jest znakomitej jakości – widać, że to broń na wiele lat ciężkiego użytkowania. Oksyda jest wciąż mocna, czarna, szkielet tylko w okolicach łączenia z pobojczykiem i osią bębna nosi niewielkie odbarwienia. Surowo wykończony kurek jest hartowany ogniowo – potężny i masywny, wzbudza należyty respekt. Ma się wrażenie, że ten młot wykrzesze iskrę, choćby z pustego kominka.

           Mechanizm spustowy różni się nieznacznie od „koltowskiego” – mamy tutaj trzy pozycje, analogiczne do Cattlemana, z pominięciem pierwszej, zabezpieczającej kurek na zębie i blokującej bęben. Tutaj mamy od razu odciągnięcie kurka w pozycję bezpieczną i możliwość obrotu lub demontażu bębna. Kolejne zapadki blokują bęben i ustalają pozycję do strzału. Sam spust jest twardszy od Cattlemana, jednak wyczuwalny, pewny i płynny.

             Na co warto zwrócić uwagę w starym Uberti – fantastyczne spasowanie bębna ze stożkiem przejściowym, straty gazowe są minimalne. Szczelina między bębnem a lufą wynosi 0,1 mm. Porównując do testowanego Cattlemana jest naprawdę ledwie zauważalna… Analiza fotografii w momencie strzału z kopii Colta SAA uwidoczniła płomień wylotowy o długości ponad jednego metra; snop ognia między bębnem a stożkiem przejściowym lufy utworzył kulę o średnicy ponad półmetrowej. Oko niełatwo zauważa niecodzienne zjawisko strzału z broni czarnoprochowej, które jawi się raczej jako „kupa dymu i iskier”.

            Stary Hege jest silniejszy energetycznie od Cattlemana, co wykazały porównania tej samej naważki prochu. Czuć też w momencie strzału mocniejsze „kopnięcie”. Gazoszczelność w rewolwerach to zaleta niepodważalna. Szczelina na granicy tolerancji obrotu bębna pozwala osiągać ze starego Remingtona wyższe wartości prędkości i energii początkowej. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt nieco dłuższej lufy, co też daje wnioski nie do końca rzetelne. Prowadzenie pocisku w New Army jest przecież dłuższe o ponad 12 mm, co musi się przełożyć na końcową „ocenę balistyczną”. Lufa Remingtona ma też inny, wyraźnie płytszy gwint - siedem bruzd prawoskrętnych.

             Ogromnym plusem New Army jest pancerny bęben, który pomimo prawie półwiecza jest w doskonałej kondycji. Zdecydowanie różni się od testowanego Cattlemana, w którym upatrywaliśmy świadomych ograniczeń w zastosowanym materiale – tutaj mamy stal świetnej jakości, która wytrzyma pewnie jeszcze setki strzałów. Warto zwrócić uwagę na fakt, że wszystkie istotne części broni są numerowane – mamy więc inskrypcje na szkielecie w dolnej części chwytu, pod lufą, na pobojczyku, na bębnie, a nawet zapis odręczny wewnątrz drewnianych okładzin chwytu. Broń nie odbiega od standardów wykonania broni bojowej z lat siedemdziesiątych – to niezawodna i sprawdzona konstrukcja. Estetyka czy ergonomia są kwestią gustu – New Army jednym się podoba, inni wolą Colta SAA. Cattleman z pewnością uwodzi kolorami szkieletu, jednak bardzo mocna konstrukcja budzi większe zaufanie do Remingtona Hege Uberti.

            New Army jest kopią Remingtona z lat 60 – tych XIX wieku, i to faktycznie replika rewolweru czarnoprochowego, który przez wiele dziesięcioleci wyrównywał rachunki na Dzikim Zachodzie, ponadto ten rewolwer kojarzymy z wojną secesyjną, podczas której przeszedł z powodzeniem swój chrzest bojowy. W czasie zmagań Unii z Konfederatami wyprodukowano ponad 130 tysięcy sztuk tej broni. W roku 1868 wprowadzono konwersje na amunicję scaloną w kalibrach .46 Short dla bocznego zapłonu, później na winchesterowy przebój 44 – 40 oraz .45 Colt w zapłonie centralnym. Dla wyobrażenia siły obalającej czarnego prochu wystarczy przytoczyć dane dla karabinka Winchestera 1873 i naboju 44 – 40 (pierwotne oznaczenie naboju dla kalibru i naważki prochu czarnego), który ładowany prochem czarnym w ilości 40 granów rozpędzał 200 granową kulę stożkową do prędkości ok. 400 m/s (TKO zbliżone do wartości 16). Można było z powodzeniem "kłaść" złych przestępców, a nawet mięsiste bizony. Dwa Remingtony z chwytami z kości słoniowej nosił przy sobie ekscentryczny showman i myśliwy Buffalo Bill, określając je mianem broni, która go nigdy nie zawiodła.

              Kto obcował z Remingtonem New Army, wie o czym mowa – to właśnie skrajnie prosta i mocna konstrukcja uczyniły z tego rewolweru legendę Dzikiego Zachodu. Bo i co może nagle zepsuć się w broni, której mechanizm spustowy składa się ledwie z sześciu części: kurek, popychacz bębna, płaska sprężyna uderzeniowa, język spustowy, blokada bębna i sprężyna spustu. Całość rewolweru, wraz z dwudzielnymi okładkami i śrubą montażową, śrubami mocującymi mechanizm spustowy, śrubą regulacyjną sprężyny uderzeniowej, bębnem, pełnym, jednoczęściowym szkieletem wraz z lufą i pobojczykiem to ledwie dwadzieścia kilka elementów. Colt SAA, również Cattleman Uberti, posiada tych części dwukrotnie więcej, zaś szkielet składa się przecież z oddzielnej ramy – gniazda dla bębna, oddzielnej części grzbietowej chwytu i części spustowej z kabłąkiem. Również mechanizm spustowy wraz z kurkiem jest bardziej skomplikowany. Remington, jeśli tylko został wykonany z porządnych materiałów będzie służył, służył i służył... (ot, takie jego powołanie – służba). Powolnie wypalający się proch czarny nie spowoduje takich naprężeń jak proch nitrocelulozowy, podobnie strzelanie z kul ołowianych o niewielkiej stosunkowo prędkości początkowej i niskim ciśnieniu nie osłabi tej pancernej konstrukcji. Szczególnie, że do skutecznego rażenia tarczy wystarczy naważka ok. 22 granów prochu.

                W aspekcie celności – Remington jest zaopatrzony w wąskie i małe przyrządy celownicze. Trójkątne korytko wyfrezowane w grzbiecie szkieletu z trudem wyłapuje słupkową, charakterystyczną muchę; celowanie nie jest łatwe i wymaga od strzelca sporej precyzji. Naważka 24 granów prochu miota ołowianą, 9 gramową kulę bardzo wysoko – musimy wybierać punkt celowania ok. 40 cm poniżej założonego punktu trafienia. To odwrotnie proporcjonalna zasada w stosunku do Cattlemana, gdzie musieliśmy z kolei zawyżać punt celowania. Sam strzał jest wyraźnie mocniejszy – to również wina cieńszego, mniej komfortowego chwytu, a przede wszystkim wyższych prędkości początkowych. Bęben Remingtona jest dłuższy od Cattlemana, jednak sama pojemność nie jest tak drastycznie większa, jakbyśmy się spodziewali. Przy naważce 35 granów prochu i ledwie 2 mm przybitce nie ma szans na dopchnięcie długiego, cylindrycznego pocisku. Wydaje się, że maksymalna naważka to niespełna 30 granów i zastosowanie 200 granowego pocisku. Więcej nie wyciśniemy z bębna Hege’a Uberti. Zadziwiają z kolei prędkości początkowe z lufy tylko nieznacznie dłuższej. W stosunku do Cattlemana, przy tej samej naważce 35 granów prochu czeskiego, z zastosowaniem 2 mm przybitki i przy użyciu kuli ołowianej, okrągłej o masie 9 gramów uzyskaliśmy średnio ponad 246 m/s, co daje ponad 270 J energii początkowej. Cattleman oferuje wartości niewiele wyższe od 200 m/s. To ogromna różnica, której upatrujemy w świetnym spasowaniu bębna ze stożkiem przejściowym. Straty energii w przestrzeni lufa - bęben, w tym egzemplarzu, są naprawdę minimalne. Dla zaintersowanych mocą czarnoprochowców - współczynnik obalający w skali Taylora pokazuje wyraźnie, że Remington uzyskuje bez problemów wartość nieco wyższą od standardowej 9 – tki Lugera (TKO dla Remingtona wynosi 7,65; dla naboju 9 mm Luger – 6,9). Strzelaliśmy ze zwykłego prochu czeskiego i pocisku kulistego; jeśli zastosujemy proch szybszy i pocisk cylindryczny, uzyskamy wyniki wyższe. Remington Hege Uberti to bardzo obiecująca broń…

              Remington New Army w wersji kapiszonowej to cudowny wybór dla każdego miłośnika broni czarnoprochowej, kolekcjonera dawnych przedmiotów, ojca, który chce sprawić frajdę swojej rodzinie; a w wersji Hege Uberti z lat siedemdziesiątych to również doskonały zakup i ciesząca oko, drobna lokata kapitału.