NORINCO 1911A1

 NORINCO 1911 A1

                  Amerykanie już dawno temu zjedli zęby na dymiącym żelastwie – warto  więc słuchać tego, co mają do powiedzenia w tej materii. Jeśli mówią, że innej pani Kowalskiej jak 1911 nie ma na całym świecie, to pewnie mają rację. Stary, poczciwy Colt 1911 nie zmienił się wiele od ponad stu lat, jest jak dobre wino, wierny pies, szorstka ale uczciwa ręka ojca. Wciąż rześka i mocna, ponad czternastogramowa 45 – tka zatrzyma każdego napastnika, od wściekłej pumy po stukilowego bandziora w narkotycznej malignie. Amerykanie dobrze wiedzieli, marudząc i klnąc na zgrabną Berettę, bo tylko ciężka 12 milimetrowa kula i palące, szybkie Magnum są w stanie sprostać wszystkim oczekiwaniom. 

                 Jak nie kochać tak czerstwego staruszka, który pomimo upływu lat prawie zmarszczek nie ma, nie dławi się, nie marudzi, wygląda tak jak klasyk powinien wyglądać i prawie w każdej łapie leży doskonale. I zawsze wiadomo, kiedy trzyma się to surowe, mięsiste żelazo, że trzyma się prawdziwy pistolet, taki, który waży ponad kilogram dwieście, taki, który ma TKO przewracające konia, taki, któremu lepiej nie stawać naprzeciw prawie dwunastomilimetrowej rury. To niezaprzeczalny fakt – ale niewiele jest broni o takiej renomie jak protoplasta wszelkiej maści klonów w kalibrze .45 ACP. Zarówno kąt chwytu, manipulatory, wyważenie, bezpiecznik chwytowy, bezpiecznik napiętego kurka są doskonałe. Dowodem są kosmetyczne zmiany na przełomie dziesięcioleci, którym podlegają chyba tylko zwiększone proporcje w stosunku do oryginalnych: powiększone zatrzaski magazynka i zrzutu zamka, szerokie skrzydełka bezpiecznika, regulowane spusty, długie ogony bobra, doskonalsze celowniki. Reszta pozostaje bez zmian – wraz z mechanizmem spustowym pojedynczego działania i  jednorzędowym magazynkiem. Oczywiście znajdziemy dość oryginalne odmiany klasycznego Colta 1911, jednak wiele z nich to już fantazje strzelców, marzenia z dwurzędowymi magazynkami, samonapinaniem, wyczynowymi lufami a nawet zmienionym systemem ryglowania.     

               Kiedy przyjrzymy się jednak samej konstrukcji pamiętającej przecież początek wieku XX – tego, to dojdziemy do wniosku, że nie ma potrzeby zmieniać tutaj niczego, pomimo utrudnionego sposobu rozkładania powodowanego starym, browningowskim systemem ryglowania z archaicznym, ruchomym łącznikiem lufy ze szkieletem. Subiektywnie, system ten jakiś taki niezgrabny, bardziej skomplikowany, brzydszy, ale wciąż działa świetnie. Problem z Coltem 1911 jest tylko jeden – cena. Każdy klon lepszej jakości kosztuje ponad 6 tysięcy złotych... I czy to Kimber, czy Remington, czy Springfield, czy izraelski Bull – wszystkie są bardzo drogie.

            W sukurs przychodzi „chińczyk” z Norinco. Azjatyckiego potentata znamy głównie z nielicencjonowanych podróbek prawie wszystkich broni świata – i może w kategorii estetyki nie zwyciężą konkursów piękności, to jakościowo stoją na przyzwoitym lub wysokim poziomie. Wynika to z braku oszczędności na materiale – obróbka skrawaniem i ciężkie, klocowate części to współcześnie atuty nie do przecenienia. Podobnie jest z testowanym 1911, który wykończeniem nie zachwyci, można na nim pokaleczyć palce, jednak mamy pewność, że broń będzie strzelać przez wiele lat. Co ciekawe potwierdzają to również sami Amerykanie, którzy klony Norinco stawiają bardzo wysoko, nierzadko zamieniając oryginały na broń chińską (przypomnijmy sobie choćby Brada Pitta, który wcielając się w rolę seryjnego mordercy w filmie "Kalifornia" posługuje się właśnie chińską kopią i wygłasza pogląd jakoby ten klon był lepszy od oryginału). Ogólnie, utarł się pogląd, że Norinco jest doskonałą bazą do rozbudowy broni, poczynając od poprawek estetycznych, kończąc na wymianie manipulatorów, sprężyn, również lufy. I podobno lufa jest najsłabszym punktem chińskich pistoletów – czasem można trafić na mało precyzyjną, a przynajmniej tak donoszą rodzimi forumowicze.

             Testowany egzemplarz nie miał w tej materii żadnych problemów. Odpalił bez zadyszki paczkę czeskiej amunicji z pociskiem FMJ oraz kilkanaście sztuk „hollowpointów”. Celność jest bardzo przyzwoita, choć należy zaznaczyć, że musieliśmy długo kręcić śrubą regulacyjną celownika w zakresie góra/dół, aby uzyskać satysfakcjonujący wynik. Pistolet ma regulowaną w dwóch płaszczyznach szczerbinę i trapezową muchę; ogólnie – wyraźne i solidne, stalowe przyrządy celownicze. Norinco kopiuje model Colta z płaską osłoną sprężyny uderzeniowej, jednak w wersji A1 i doposaża broń we wszystko, czego potrzebuje przeciętny strzelec: długi i bardzo wygodny ogon bobra będący jednocześnie bezpiecznikiem chwytowym, odchudzony kurek i język spustowy, duży zatrzask magazynka, obustronny i powiększony bezpiecznik napiętego kurka, potężne skrzydło zatrzasku zamka pełniące jednocześnie funkcję osi dla ruchomego łącznika lufy sterującego jej przekoszeniem. W zamku mamy wyfrezowane pierścienie ryglujące, w które wchodzą opory ryglowe na lufie. Mechanicznie - Norinco kopiuje browningowski, klasyczny system krótkiego odrzutu lufy przez przekoszenie w płaszczyźnie pionowej sterowane przez ruchomy łącznik odryglowujący lufę.

            Co istotne – całość jest frezowana z bloków stalowych, widoczne są zadziory, ślady obróbki, brak dbałości o detale, choć należy zaznaczyć, że pistolet jest polerowany a oksyda dość trwała. Prawa strona zamka nosi jednak ślady obróbki narzędziowej – drobne wyrwy w rowkach do odciągania zamka. Malkontenci będą może niezadowoleni, ale obrabiany skrawaniem kloc w kalibrze .45 ACP za niewiele ponad 2 tysiące złotych (listopad 2022) to wciąż nie lada gratka. Całość działa poza tym wyśmienicie i choć obróbka jakościowa jest szorstka, broni można to wybaczyć. Subiektywnie najbardziej razi lufa, wydawałoby się dość cienkościenna jak na ten kaliber, (nie wiemy, jaką metodą wykonywana), szczotkowana – bardziej przypomina aluminiową rurkę niż lufę do tak zacnej broni. Cóż, marudzimy pewnie przez przyzwyczajenie do dobrobytu i potężnych luf w kalibrze 9 mm (Glock, CZP10, Bull 1911), ale gdyby spojrzeć w lufę oryginalnego Colta, zobaczymy bardzo podobny, jeśli nie identyczny projekt. Prywatnie doposażyliśmy Norinco w doskonałe okładki chwytu Hogue’a – profilowane, gumowane, nadające broni mocno bojowego sznytu.

            Norinco 1911 to dobra i tania broń, wykonana z mocnych materiałów i najwyraźniej nad miarę solidna. Pistolet uczy poza tym respektu – waży 1050 g bez magazynka, a uzbrojony rozrasta się do 1270 g! Masa i wymiary pretendują broń wyłącznie do wojskowej kabury na szeroki pas. Nabój w kal. 45 jest niskociśnieniowy i kto by się spodziewał armaty nie do okiełznania, ten grubo się myli, bo broń o tej masie zachowuje się przyjemniej od szybkiej 9 – tki. Gdyby tylko kulka w kal. 45 była tańsza, można by było strzelać i strzelać! Zdecydowanie warto zakupić chińską kopię Colta, szczególnie, że wciąż jest dostępna i bardzo przystępna cenowo - w tej kategorii nie znajdziemy mocniejszej 45 - tki opartej o projekt Johna Browninga.