Karabinki rewolwerowe i czarnoprochowy Cattleman Uberti

Karabinki rewolwerowe Remington 44/45 

i Cattleman firmy Uberti

 

            Zupełną rzadkością rodzimego rynku jest prezentowany karabinek rewolwerowy w kalibrze 45 Long Colt z 18 calową lufą, któremu poświęcimy jednak tylko chwilę uwagi. Zdecydowanie łatwiej nabyć jego czarnoprochową odmianę w standardowym już dla bębnowych kapiszonowców kalibrze 44 – i ta broń będzie głównym bohaterem naszego artykułu. W szranki z długolufowymi braćmi rodem z rozległych równin Dakoty stanie dla przeciwwagi czarnoprochowy Cattleman, w równie pięknym wykończeniu w płomieniu węgla drzewnego. Trzeba zdecydowanie stwierdzić, że urody współczesnym, włoskim replikom z Uberti Gardone nie sposób odmówić. Krótki Cattelman i rewolwerowa, długa 45 – tka dzielą ten sam standard i technikę wykonania – kuty i fantastycznie barwiony szkielet. Podobną jakość prezentuje testowany w przeszłości deringer Uberti Maverick .45 Long Colt; masywny i zadziorny, właśnie ze względu na obfite, grubościenne kształty.

            Wydawałoby się, że porównywanie jednostek czarnoprochowych do prochu bezdymnego nie ma sensu – jednak pomyliłby się ten, kto zlekceważyłby siłę 18 calowej rury kapiszonowego karabinka rewolwerowego. 30 grainowa naważka czeskiego prochu rozpędza 13 gramową, stożkową kulę do ponad 270 m/s, co przekłada się na 480 J energii i TKO równe 11,4. Wartość obalająca jest równorzędna z .357 Magnum… A co ciekawe – karabinek otrzymujemy drogą wysyłkową, nie musimy go nigdzie rejestrować, wystarczy posiadać dowód osobisty. Kuriozalna sytuacja, kiedy karabinki pneumatyczne powyżej 17 J podlegają rejestracji, przejścia przez ścieżki badań psychologicznych i ogólnych, wywiadu środowiskowego, i obligatoryjnych opłat – świadome działanie czy urzędnicza niewiedza? Tak czy siak – dopóki można nabyć taką broń, kupujmy w ciemno.

            Czarnoprochowy karabinek rewolwerowy firmy Uberti powiela rozwiązania szeroko rozpowszechnionego rewolweru kapiszonowego Remington New Model Army, czyli repliki starego Remingtona 1858 z zamkniętym szkieletem i pobojczykiem pod lufą. Kapiszonowy Cattleman jest z kolei repliką klasycznego, westernowego Colta SAA mod. 1873 przystosowanego niegdyś tylko do amunicji scalonej. Cattleman Uberti powiela dawne rozwiązania, wykorzystując nie tylko czterotaktowy mechanizm spustowy C-O-L-T, ale odchylaną z prawej strony pokrywę bębna do ładowania nabojów scalonych oraz ręczny wypychacz łusek. O ile dzięki uchylnej pokrywie bębna założymy lub usuniemy kapiszony, to ręczny wybijak łusek w broni czarnoprochowej jest już zupełnie zbędny – z drugiej strony nadaje broni muskularnego wyglądu, no i tak było w oryginale! 

            Uberti wpadło na genialny pomysł stworzenia quasi – repliki broni, która w wersji kapiszonowej nie istniała – jednak całość wygląda i strzela wyśmienicie. Mechanizm uderzeniowy Cattlemana i dużego Remingtona jest doskonały, co ciekawe lepszy od wersji na nabój scalony. Wszystkie jednostki broni otrzymaliśmy do testu w stanie magazynowym, wersje kapiszonowe były odstrzeliwane tylko fabrycznie.

               Na co warto zwrócić uwagę, kiedy nie jesteśmy miłośnikami broni westernowej, a zamarzy nam się karabinek rewolwerowy? Wersje z długą, 18 – calową lufą mają specyficzną budowę kolby, która wykorzystuje niby naturalne krągłości naszego ramienia, jednak nijak ma się do rzeczywistości i jakości celowania. Kolba rewolwerowego Remingtona wymusza oparcie broni gdzieś w miejscu łączenia bicepsa z barkiem, ewentualnie na mięśniu barkowym, co jest niezbyt udanym połączeniem – niby tak to wyglądało w oryginalnej, dawnej broni, jednak zakończenie kolby dodatkowym, stalowym lub mosiężnym, ostrym trzewikiem uwiera i denerwuje. Dodatkowym dziwactwem jest wymuszony chwyt podtrzymujący/obejmujący rękę strzelającą. Słabsza ręka intuicyjnie szuka czółenka pod lufą i trafia tylko w lufę lub pobojczyk. Mało tego, nadgarstek przecina linię stożka przejściowego lufy, a to może skończyć się poparzeniem przez uchodzące z impetem gazy prochowe. Instrukcja broni również nakazuje odpowiedni chwyt, w którym ręka słabsza, a dokładniej palec wskazujący, obejmuje ukształtowany w tym celu kabłąk. To by było na tyle w wersji na nabój scalony, bo w kapiszonowcu musimy jeszcze pamiętać o gazach prochowych, które dmuchają nam resztkami kapiszona i prochu prosto w oczy – strzał z rewolwerowego Remingtona wymusza ułożenie głowy tuż za napiętym kurkiem.           

               Karabinek rewolwerowy, choć trudno mu odmówić uroku, jest przeznaczony dla specjalnego klienta, który musi polubić tę specyficzną budowę. Jednak, jeśli zapragniemy mieć sześciostrzałowego kapiszonowca z długą rurą i zależy nam na energii obalającej, ewentualnie na wynikach na tarczy, możemy śmiało celować w poszukiwaniu Uberti - to świetna broń. Cena wydaje się być przyzwoita, około 2800 zł za solidny, długodystansowy bębenkowiec bez pozwolenia, to kusząca propozycja. Tutaj należy nadmienić, że karabinek Uberti w wersji czarnoprochowej posiada ten sam standard wykonania, co znany większości rewolwer New model Army, nawet bębny są identyczne. Lufa ma przekrój zewnętrzny ośmiokątny, grubościenny, w wersji na nabój scalony jest z kolei cylindryczna. Szkielet w karabinku czarnoprochowym jest odlewany - podobnie jak w Remingtonie New Model Army - nie kuty i nie tak fantastycznie barwiony jak ma to miejsce w Cattlemanie. Ogólnie Cattleman w wersji z lufą 4.75” pod kątem estetyki wypada najlepiej – to jeden z najładniej wykończonych rewolwerów, a wersja na proch dymny niczym nie ustępuje wersji na nabój scalony.

             Co do naszych kapiszonowców na strzelnicy, to trzeba zdecydowanie stwierdzić, że Cattleman ze swoją cywilną, niespełna 5 – calową lufą ustępuje celnością i energią długiemu Remingtonowi. Ta sama naważka prochu czeskiego rozpędza ołowianą, 9 gramową kulę do ok. 180 m/s. Trzeba zaznaczyć, że mówimy tutaj o kuli, nie o cylindrycznym stożku typowym dla pocisków - z tego to powodu, że Cattleman ma krótszy bęben od Remingtona i próba załadowania długiego, cięższego, ołowianego pocisku typu „conical”, i tej samej 30 – grainowej naważki zakończyła się zakleszczeniem kuli na głębokości prawie połowy swej długości. Nie ma możliwości dopchnięcia w tym bębnie długiej kuli i większej naważki prochu, nawet z wykorzystaniem tylko 3 mm przybitek filcowych. Należy postępować według instrukcji – ewentualnie próbować mocniejszego, prochu szwajcarskiego w ilości ok. 22 grainów. Utknięcie kuli przypomina, że do broni czarnoprochowej na strzelnicy niezbędny jest klucz do kominków i odpowiedni wybijak… Remington daje więc większe manewry w dozowaniu prochu i wyborze zadowalającej prędkości i energii. Co ciekawe, gwintowane lufy naszych kapiszonowców wyrzucają ołowiane, okrągłe kule z przyzwoitą celnością. Dzieje się tak dzięki nadwymiarowym średnicom kul ołowianych w kalibrze 454, gdzie kula jest na siłę wbijana do bębna, a następnie energia prochu wtłacza ją w bruzdy lufy kalibru 44. Wszystkie odzyskane kule ołowiane nosiły wyraźne ślady bruzdowania i uderzały czołem w przeszkodę!

 

          Na 25 metrach lufy karabinkowe i krótkie, rewolwerowe dają podobne wyniki, jednak dwukrotne zwiększenie dystansu pozwala zdecydowanie celniej strzelać z 18 calowego Remingtona Uberti. Co też istotne, przyrządy Remingtona są bardzo przyzwoite, choć chciałoby się powiedzieć „fikuśne”, jednak z regulowaną na wysokość szczerbiną i przebijaną na jaskółczym ogonie muchą, i wyraźniejsze od wersji w kalibrze 45 Long Colt. Z Cattlemana z kolei musimy celować, widząc całą, motylkową muchę w szczerbinie wyżłobionej w szkielecie. Celowanie z wyrównaniem muchy na poziomie szczerbiny kończy się zaniżeniem punktu celowania o prawie pół metra. Cattleman jednak nie jest bronią zawodniczą, to typowy „wyjadacz” Dzikiego Zachodu, instynktowny i pojedynkowy „husher”. Ktoś ze znajomych pytał, czy skuteczny w defensywie w wersji kapiszonowej? Zdecydowanie nie. Tutaj sprawdziłby się tylko niskociśnieniowy, scalony, ciężki nabój 45 LC, szczególnie w wersji HP/SP, a jeszcze lepiej prężny +P wyposażony w kulę 300 grainową. I pewnie nie brak dziarskich kowbojów, którzy w rozległych przestrzeniach Ameryki ładują taką kulą swoje współczesne Colty SAA do obrony przed pumą czy grizzly. Prędkości rzędu 400 m/s dla 300 grainowej kuli, np. Cor – Bon dają ponad 1500 J energii i imponujące TKO o wartości 25!

 

             Nasz kapiszonowiec raczej ma osiągi mizerne i dla kuli 9 gramowej możemy przypisać mu prędkości rzędu 120-180 m/s i energię ok. 150 J. Może dla wyraźnie droższego prochu szwajcarskiego prędkości skoczyłyby trochę w górę, ale nie liczmy na zbyt wiele. Będący w fazie testów Cattleman z lufą 7.5" uzyskał maksymalnie 220 m/s dla kuli 9 gramowej i naważce aż 35 grainów czeskiego prochu... Wydaje się, że Remington z tą samą lufą oferuje zdecydowanie więcej. Ale skąd w ogóle pomysł na kapiszonowca w defensywie – a stąd, że Cattleman posiada pozycję na kurku, która skutecznie odcina go od załadowanych kapiszonów. Co ciekawe, rozwiązanie wydaje się być solidne, choć zawsze ryzykowne w broni tego typu. Ogólnie stare systemy SA wymagały od użytkowników wiedzy i rozsądku, nakazując opierać opuszczony kurek na pustej komorze. Dopiero Ruger i konstrukcje wykorzystujące dźwignie pośredniczące zaowocowały bezpieczeństwem noszenia rewolweru typu Colt SA z sześcioma załadowanymi komorami. Cóż, tonący jednak brzytwy się chwyta i w Polsce czarnoprochowce schodzą z rynku jak świeże bułeczki - ludziska się boją ogólnego szaleństwa, co szczerzy kły i straszy, a to epidemią, a to syberyjskim misiem u granic…            

              Jednak Cattleman z lufą 4.75” na żadnego misia się nie nadaje, to broń do rekreacji na strzelnicy. Jest równie piękny, jak i świetnie wykonany, ma precyzyjny, „coltowski” mechanizm spustowy, daje ogromną frajdę ze strzelania, a co istotne jest dostępny bez żadnych rejestracji, „restrykcyji i reżymów”! Kosztuje też przyzwoicie – ok. 2500 zł. Tańsze są wersje z mosiężną rękojeścią, droższe z dłuższymi lufami.  A co do samej zabawy z czarnym prochem, kto chce spróbować swoich sił, musi uzbroić się w cierpliwość. To nie jest sport dla ludzi nerwowych, roztrzęsionych, „prędkich”. Sam wyjazd na strzelnicę, zakup oporządzenia, a raczej rynsztunku bojowego, pras, obowiązkowej wagi, przybitek/kaszy, pojemniczków, pudełeczek, fiolek, miarek, smarów, kluczyków, kominków, kul i kulek, prochu, wyrobienie karty broni, aby ten proch móc samodzielnie zakupić, ładowanie bębna, czyszczenie, pielęgnacja – to nie jakaś tam zwykła wycieczka, zabawa, a najprawdziwszy rytuał… Kto próbował, ten wie, ile na tym polu trzeba wyrzeczeń.

   

 

* Dodatek do testu:

       Na chronografie balistycznym sprawdziliśmy prędkości początkowe dla naboju 45 Long Colt z firmy Magtech, z pociskiem typu "Flat Nose", ołowianym, bez płaszcza, o masie 250 grainów. Z testowanego wcześniej deringera Maverick firmy Uberti, czyli dla lufy  niespełna 3" uzyskaliśmy wynik średni 150 m/s. Ta sama kula wystrzelona z karabinka rewolwerowego tej samej firmy osiągnęła ok. 220 m/s dla lufy 18". Trzeba przyznać, że uzyskane prędkości nie są oszałamiające, również nie dają wysokiej energii kinetycznej, jednak sama masa kuli i jej średnica potęgują współczynnik obalający. 

        Co łatwo zauważyć - karabinek czarnoprochowy przewyższa energetycznie swego bezdymnego brata... Dymić więc bracia strzelcy, dymić, raz jeszcze dymić, wstydu żadnego nie ma, a tylko powód do dumy!