HOWA 1500 i DIAMONDBACK 15 CCMLB

 

JUST IN CASE

– HOWA 1500 i DIAMONDBACK 15 CCMLB

 

          Zainteresowanie bronią na przestrzeni ostatnich miesięcy wzrosło wprost proporcjonalnie do zagrożenia płynącego z mediów wszelakich. Jak przez ostatnie dwa lata społeczeństwo otwierało oczy coraz szerzej i szerzej, gromadząc maski, maseczki, środki dezynfekcji, leki, cudowne eliksiry, tak za sprawą wschodniej granicy strach przed niewidzialnym wirusem został zastąpiony wrogiem jak najbardziej widocznym, złowieszczo uśmiechniętym, pysznym, dumnym, wręcz fantastyczną i cudownie propagandową kalką z czasów drugiej wojny światowej. I zaczął się ten niepandemiczny już wyścig zbrojeń – półki sklepowe i magazyny, w  Polsce i za granicą, kryzys natychmiast wyczyścił z magazynków do platformy AR – 15, do AK, z amunicji małej i dużej, a to co zostało lub do obiegu niedawno wróciło zdumiewa Kowalskiego ceną…  W gorączce zbrojeń padają pytania: „Co kupić, czym się bronić, w co zainwestować w ostatniej chwili?”.

        Postanowiliśmy podrzucić pewne sprawdzone już przez nas pomysły i zaproponować zestaw na trudne czasy, taki właśnie „just in  case” – jak mawiają bracia zza Pacyfiku, taki właśnie „na wsjakij słucziaj” – jak mawiają medialni wrogowie obwiązani cuchnącą onucą. Uwagę swoją skupiliśmy na standardowej platformie AR – 15 i sprawdzonych rozwiązaniach. Nieprawdą jednak jest, co by autor artykułu jakąś szczególną miłością mały kaliber Remingtona darzył, a starego „Kałaszka” na złom wyrzucił. Sprawny AK jest zawsze dobry, jednak projekt AR – 15 i mniejszy nabój mają swoje niezaprzeczalne zalety. Nabój .223 Remington tani nigdy nie był i zdrożał ostatnimi czasy dwukrotnie, jednak nabój 7,62 mm wyrównał się cenowo w stosunku do Remingtona. Sytuacja do niedawna była jasna – system AK był sporo tańszy, i w zakupie broni, i amunicji. Skończyły się jednak dobre czasy i rozsądnym wydaje się rozpatrzenie projektu E. Stonera na równi z systemem Kałasznikowa. Dlaczego nie zainwestować w karabinek pozwalający przecież na znakomity komfort strzelania, operowania produktem o niższej masie, łatwej rozbudowie, modułowej  konstrukcji, możliwościach montażu dowolnej optoelektroniki? Tymi dywagacjami celujemy więc w typowego Kowalskiego, który zastanawia się, co mieć pod ręką – właśnie na wszelki wypadek… 

            Do testu zaprosiliśmy dwie jednostki broni długiej przystosowane do jednego rodzaju amunicji (prawie jednego, ale o tym za chwilę). Dorzuciliśmy też broń krótką, zapasową, ale nie do końca defensywną, czyli nieśmiertelnego Glocka, jednak z przedłużoną lufą, chwytem przednim i testowaną już kolbą Fab Defens’a.

            Japońska Howa 1500 to karabin z doskonałą, kutą na zimno, hartowaną lufą o długości 560 mm. Nasz egzemplarz został doposażony w optykę Vortexa z serii Diamondback Tactical o powiększeniu zmiennym 6-24x50. Testowana broń posiada też konwersję na magazynek wymienny, w miejsce standardowego 5 – nabojowego magazynka stałego. Magazynek wymienny mieści 10 nabojów i zdecydowanie wzbogaca zastosowanie broni. Zyskujemy solidny karabin z dużą siłą ognia, który możemy skutecznie wykorzystać na dystansach kilkuset metrów. Zdecydowaliśmy się na Howę w tym kalibrze właśnie ze względu na unifikację amunicji z platformą AR – 15 i skok gwintu w lufie 1:8, czyli ten sam, którym dysponujemy w karabinku DB15.      

             Tutaj szczególna uwaga związana z amunicją stosowaną w karabinie Howa. Komora nabojowa Howy, podobnie jak większości karabinów myśliwskich i sportowych jest przystosowana wyłącznie do amunicji .223 Remington – tutaj nie możemy zastosować wojskowej amunicji 5.56x45 NATO ze względu na różnice wymiarowe w stożkach przejściowych komór nabojowych dostosowanych tylko do naboju .223 Remington. Użycie naboju wojskowego skutkowałoby wzrostem ciśnienia i prawdopodobnym uszkodzeniem broni. Tutaj trzeba wspomnieć, że karabiny Howa 1500 posiadają otwór bezpieczeństwa odprowadzający ciśnienie z rozerwanej wewnątrz komory łuski. Należy koniecznie zwracać uwagę na ten fakt i możliwość przypadkowego użycia amunicji wojskowej w broni myśliwskiej z komorą przeznaczoną tylko do naboju .223 Remington. Zasada ta nie obowiązuje w drugą stronę, bo w komorach przeznaczonych do strzelania amunicją 5.56x45 NATO możemy odstrzeliwać bezpiecznie amunicję .223 Remington. Stąd komory nabojowe większości karabinków systemu AR –15 noszą oznaczenia „Multicaliber”, „Multi”, „.223 WYLDE” lub 223/5.56. Co ciekawe, bo w tym temacie nie wszystko jest tak jasne jakbyśmy spodziewali się po oznaczeniach na broni – nieco innymi prawami rządzi się, np. Ruger Mini 14, który pomimo oznaczenia .223 Remington może odstrzeliwać amunicję wojskową 5.56x45 NATO ze względu na przystosowanie wymiarów komory nabojowej do naboju wojskowego. I jeszcze większa ciekawostka, bo cywilna wersja Grota, w odróżnieniu od wojskowego, automatycznego MSBS 5.56 (ten ma komorę 5.56 NATO), nosi wyłącznie oznaczenie .223 Remington.  

            Podsumowując, większość karabinów powtarzalnych ma komory przeznaczone do amunicji cywilnej .223 Remington i nie powinna w nich być używana amunicja wojskowa, z kolei większość karabinków półautomatycznych budowanych w oparciu o platformę AR – 15/ M – 16 ma komory przystosowane do odpalania obu rodzajów amunicji.

             Wracając do samego karabinu, długa, pół – varmintowa lufa Howy 1500 pozwala na uzyskanie bardzo dobrych wyników na dystansach typowych dla naboju Remingtona. Na dystansie 100 metrów  producent daje gwarancję uzyskania wyników poniżej 1 MOA, co zdecydowanie potwierdzają nasze testy. Karabin, jak każda broń długodystansowa, wymaga jednak wiedzy, umiejętności, doboru amunicji i odpowiedniego układu optycznego. Nasz Vortex jest lunetą sportową bez podświetlenia siatki optycznej i z okularem 50 mm, stąd nie nadaje się najlepiej do zastosowań o niskiej transmisji światła – to bardzo dobra optyka dla cierpliwych sportowców, jednak już nie dla myśliwych.

             Masa broni załadowanej 10 nabojami, wyposażonej w prezentowanego Vortexa i konwersję z magazynkiem wymiennym wzrasta do 4500 g, co jak na karabin długodystansowy jest dość dobrą wartością. Howa nie ma wad, których by użytkownik się nie spodziewał – jest wyposażona w klasyczny, masywny zamek czterotaktowy, z dwoma, solidnymi ryglami w przedniej części i równie masywny trzon zamkowy. Karabin ma też regulowany, dwustopniowy mechanizm spustowy HACT, jednak regulacji podlega tylko droga jałowa spustu. Sam nacisk na język spustowy wydaje się nieco za duży, choć powtarzalny i przewidywalny – trzeba też zaznaczyć, że mieliśmy do czynienia z karabinem praktycznie nowym, ledwie przystrzelanym, niewyposażonym w przyspiesznik. W obsłudze karabinu subiektywnie przeszkadzał nam typowy chwyt pistoletowy – dobry do strzelania w pozycji stojącej, niewygodny w pozycji leżącej. Uwaga, raczej życzeniowa, dotyczy magazynków – wcale nieszczególnych, zwykłych, plastikowych, które po pierwsze, że są diabelsko drogie (ok. 350 zł za sztukę!), to po drugie wyposażone w męczące, jednopozycyjne, pistoletowe wprowadzanie nabojów. Szkoda również, że nie są to konwersje i magazynki od platformy AR – 15... Broń zyskałaby wtedy niesamowitą uniwersalność i możliwość nieograniczonej pracy w polu walki. Szczególnie, że karabin jest zdecydowanie budowany z myślą o rynkach zachodnich – gumowane, mocne, świetne łoże produkuje amerykański Hogue, magazynki i broń rozprowadza amerykański dystrybutor Legacy Sports International. Kto jednak szuka takiego rozwiązania, to na rodzimym rynku znajdziemy karabiny Howy z ciężkimi, varmintowskimi lufami, wykorzystujące właśnie podzespoły systemu AR – 15. Wadą tych rozwiązań jest jednak zupełnie inny wygląd i cena – sporo ponad 6 tys. zł. Howa 1500 w kal. 223 Rem. była w ostatnich latach dostępna naprawdę za rozsądną cenę – wraz z zestawem konwersyjnym, łożem Hogue’a kosztowała ok. 3 tys. zł.

           Wracając do praktycznego wykorzystania karabinu – to świetna i uniwersalna opcja na ciężkie czasy, szczególnie w zestawie z kolejnym bohaterem testu – karabinkiem DB 15 CCMLB. Budżetowa platforma AR’a fabrycznie otrzymała zdecydowanie ciekawszą oprawę – w miejsce standardowego wyposażenia M4 otrzymujemy długie, aluminiowe, pływające łoże z trapezowymi otworami termicznymi wokół lufy. Osłona lufy jest naprawdę przyzwoitej jakości, nieźle spasowana, sztywna, choć wyposażona tylko w górną szynę Picatiny. Obok łoża pojawił się też świetny chwyt główny Magpula oraz stała, zgrabna, pięciostopniowa, jakościowo bardzo dobra kolba tego samego producenta. Karabinek dobrze już znamy, obok wspomnianych dodatków, to wciąż ten sam DB 15 ze standardową lufą o długości 16” i skokiem gwintu 1:8. Karabinki DB, choć mechanicznie bardzo dobre, to na pewno nie należą do najwyższej klasy broni systemu AR. Widać to na kilku różnych egzemplarzach, które według dzisiejszych standardów precyzyjnej obróbki metali lekkich powinny być identyczne – jednak nie są. Oczywiście wszystkie części są wymienne, zachowano pełną modułowość konstrukcji, jednak esteci będą narzekać, gdy zauważą w jednym egzemplarzu szpary pomiędzy lowerem a uperem, a w drugim ani karteczki nie włożysz… Najwidoczniej producent z Cocoa na Florydzie nie przywiązuje wagi do takich detali – z drugiej strony w jakim celu dbać o idealne spasowanie, kiedy komora zamkowa i tak sztywno jest połączona z lufą i łożem, zaś komorę spustową z całą resztą łączą dwa przepychane i luźne kołki? 

           Najważniejsza wydaje się tutaj lufa i zamek, a tym, w tej cenie, nie można wiele zarzucić. Lufa nie jest co prawda kuta na zimno, ale została wykonana z ze stali sprężynowej, chromowo – molibdenowej 4150 z dodatkiem węgla 0,50% i wytrzymałością na rozciąganie wyższą od stali 4140 (materiał ten jest hartowany olejowo, wysokoodporny i rozciągliwy, stosowany w przemyśle lotniczym i motoryzacyjnym, np. do budowy kół zębatych, wałów napędowych). Zamek to z kolei  „Azimuth 5.56 Sporter. Magnetic Participle Inspected” (sprawdzeny pod kątem spójności materiału metodą magnetyczną); suwadło pełne M16 Mil Spec ze stopowej stali narzędziowej 8620 utwardzanej niklem, chromem i i molibdenem; z kolei komora spustowa i zamkowa to kute aluminium 7075T6 (ten sam materiał znajdziemy w konstrukcjach ponad dwukrotnie droższych, np. Daniel Defense). Wydaje się, że jak na budżetowy karabinek dla przeciętnego strzelca DB – 15 to dobry wybór. Z drugiej strony pamiętajmy, że mamy do czynienia z amunicją wysokociśnieniową i bardzo szybką, która również proporcjonalnie szybciej niszczy naszą lufę (standardowe lufy AR – 15 wytrzymują ok. 4/5 tys. strzałów, droższe konstrukcje, np. HK dają gwarancję dwukrotnie wyższą, również taki przebieg powinien osiągać rodzimy Grot). Ogólnie rzecz ujmując, resurs lufy zależy na pewno od amunicji, ale przede wszystkim od jakości jej wykonania i użytych materiałów; droższe konstrukcje oferują mocniejsze lufy kute na zimno, dodatkowo chromowane wewnątrz, zewnętrznie fosforanowane, kanelowane.

          Wracając do samego karabinka, w cenie ok. 4 tys. złotych (w końcu października 2022 r. już 5 tys.!!!) otrzymujemy sprawny sprzęt, niewymagający nieoczekiwanych inwestycji. Co oczywiste to brak przyrządów celowniczych – nasz karabinek został dodatkowo zaopatrzony w najtańsze, mało precyzyjne i tylko pomocnicze „składaki” (wyłącznie pomocnicze, bo niezwykle chwiejne w pozycji przód/tył, wymagające dodatkowej obróbki i spięcia na sztywno), oraz znany nam już rosyjski (medialnie pewnie kontrowersyjny, ale kiedyś tani i wciąż dobry) kolimator Vomz Pilad 1x42. Tutaj należy zaznaczyć, że na górną szynę Picatiny założymy dowolne urządzenie optoelektroniczne, nam chodziło szczególnie jednak o ograniczenie masy zestawu. Karabinek w stanie załadowanym waży tylko 3350 g! Założenie celownika optycznego czy pryzmatycznego podniesie masę naprawdę w niewielkim stopniu, co wraz z ergonomią i zbalansowaniem całego zestawu daje dużą przewagę w stosunku do systemu AK.

            Platforma AR – 15 to ogólnie wyższy poziom pracy z bronią, szczególnie dla strzelców sportowych: łatwość obsługi, wymiany magazynka, zrzutu zamka, układ lufy i kolby, możliwość rozbudowy o zestawy celownicze, prostota rozkładania, czyszczenia, celność na dłuższe dystanse, niska masa – to atuty nie do przecenienia. Żywotność broni budżetowej jednak będzie niższa niż systemu AK. Aby wyrównać ten dysonans, należałoby celować w konstrukcje droższe bazujące na platformach AR – 15, a te zaczynają się od minimum 10 tys. złotych, ewentualnie wciąż szukać rodzimego Grota, który był niedawno oferowany w bardzo atrakcyjnej cenie, ok. 8 tys. złotych, z zestawem dwóch luf (broń poddawaliśmy testom: wykonana jest rewelacyjnie, jednak nie przypadła nam do gustu zbyt duża masa – w krótkiej wersji, z mechanicznymi przyrządami, załadowany karabinek waży ok. 4 kg i zdecydowanie jest mniej mobilny od prezentowanego Diamondbacka).

                DB – 15 CCMLB, w wersji z aluminiowym, długim łożem, chwytem i kolbą Magpulla, a szczególnie z dużym „oczkiem” Vomza prezentuje się znakomicie – to składna, świetnie zbalansowana i ładna broń; niezawodna, celna i dająca dużą frajdę na strzelnicy. Testowaliśmy karabinek na 50 metrach i wydaje się bezbłędny, trafiamy dokładnie tam, gdzie skierujemy plamkę kolimatora. Masa broni, wyczuwalny, łatwy do opanowania i powtarzalny spust, celność oraz świetna mobilność ogólnie stawiają system AR – 15 i prezentowany karabinek na wysokiej pozycji. Dorzućmy do pary jeszcze lekkiego Glocka 17 w wersji z przedłużoną lufą, chwytem przednim, długimi magazynkami i kolbą Fabdefens’a – a otrzymamy solidny i bardzo niebezpieczny zestaw. Prezentowane modele broni to całkiem zgrabna rodzinka, która pozwala na ocenę sytuacji i szybką reakcję w przestrzeni o promieniu kilkuset metrów. G17 z  przedłużoną lufą, pomijając już gwint zewnętrzny pod tłumik czy kompensator, gwarantuje celniejszy ostrzał na nieco większe odległości od standardowej lufy. Doposażony w izraelską kolbę dostawną i chwyt przedni daje możliwość szybkiego i pewniejszego pokrycia ogniem celu w odległości do 50 metrów. DB 15 wyposażony w kolimator jest bardzo skuteczny w szybkim ostrzale celów sylwetkowych do 150 – 200 metrów, a wybór podświetlanego krzyża celowniczego lub kropki daje duże prawdopodobieństwo skutecznego rażenia celu. Pamiętajmy, że kolimatory właśnie temu służą, nie są to precyzyjne urządzenia do punktowego trafiania, raczej do błyskawicznego ostrzału celu w trakcie walki. Kompromisowym wyborem byłby w tym przypadku też celownik pryzmatyczny, który łączy zalety optyki i kolimatora, a co istotne koryguje niedoskonałości naszego wzroku (osoby z astygmatyzmem zamiast kropki w kolimatorze widzą rozmazaną plamę). Ogromną zaletą jest też fakt, że w celownikach pryzmatycznych podświetlony i wyraźny znak celowniczy, analogiczny do znaku w kolimatorach,  pokrywa cel z niedużym przybliżeniem, np. x2. Wadą rozwiązania jest nieco większa masa i wyższa cena.

          Powyżej zaprezentowaliśmy, chyba dość ciekawy, zestaw na trudne czasy, który oferuje niebagatelną siłę ognia wraz z precyzją i niezawodnością. Dobrym wyborem może okazać się para prezentowanych broni, np. pistolet plus karabin precyzyjny lub pistolet plus karabinek systemu AR – 15, ewentualnie zastosowanie na platformie AR – 15 celownika optycznego, np. myśliwskiej lunety biegowej z podświetlanym znakiem celowniczym. Tutaj jednak decyduje indywidualny wybór podyktowany docelowym przeznaczeniem broni i warunkami fizycznymi strzelca. Nabój .223 Remington i standardowa 9 – tka to na pewno dobrana para na trudne czasy.