BLACK WIDOW III 223 Rem.

 

J&C ARMAMENT

BLACK WIDOW Mark III 223 Rem.

 

 

        O pewnej „Wdówce” ze Skarżyska - Kamiennej zrobiło się głośno już kilka lat temu i niejeden strzelec knuł podstęp, jak przemycić bez awantury kolejne żelastwo do szafy. Czas mijał, a my wciąż niewiele mogliśmy dowiedzieć się o szturmowcu z Kielecczyzny; nawet wujek Google skąpił nam prywatnych czy fachowych opinii, nikt rzetelnego testu nie objawił... Szczęście jednak uśmiechnęło się do klubowego kolegi i ten postanowił zakupić rodzimy produkt i podzielić się swą zdobyczą z bracią strzelecką. Rozgrzaliśmy więc co nieco „Czarną Wdowę” na stumetrowej osi macierzystego klubu, zmierzyliśmy, zważyliśmy i chyba w miarę obiektywną ocenę wystawiamy w poniższym teście.

 

         Karabinków opartych na konstrukcji AR-15 znajdziemy obecnie na rynku przynajmniej kilkanaście, począwszy od budżetowych maszynek do mielenia amunicji, kończąc na sprzęcie zaawansowanym, bliższym raczej służbom specjalnym i wojsku niźli przeciętnemu Kowalskiemu. Do tej drugiej grupy zaliczymy też bohatera testu – bo cena bazowa startująca z 12 tysięcy złotych i rozwiązania pośredniego systemu gazowego z regulatorem stawiają „BW” w klasie premiowanej. Przeciętny, ale rozgarnięty w materii strzeleckiej, mości Kowalski zapyta pewnie głosem tubalnym: „A na jaką cholerę mam wydawać tyle kasy za zwykłego Arka i czy to na pewno z Polski jest?”. Kowalskiemu wcale tak łatwo już nie dogodzisz, nawet jeśli skarżyski „BW” dysponuje kilkoma rozwiązaniami, do których warto dołożyć i z panią „Wdówką” związać się na dłużej niżby resurs luf budżetowych przewidywał. Wedle folderów reklamowych lufy „BW” nie pozbawimy gwintu i celności nawet po kilkudziesięciu tysiącach strzałów – dla przeciętnego strzelca sportowego to wręcz obietnica związku po grobową deskę! Pływająca, chromowana lufa rodem z Daniel Defens’a ma profil grubościenny i jest wykonana w specyfikacji odpowiadającej wymaganiom amerykańskim w standardzie CARBINE BARELL GOV’T i cokolwiek by to znaczyło, to wiadomo, że dla żołnierza U.S. ARMY – wszystko co najlepsze. Średnica owego wyrobu też jest niebagatelna i wynosi 19 mm, co powinno powodować lepsze odprowadzanie ciepła przy intensywnym strzelaniu – na marginesie, nie zauważyliśmy fenomenalnych różnic, bo sama lufa już po kilkunastu strzałach była bardzo mocno rozgrzana (jak to przy wysokociśnieniowym i szybkim Remingtonie bywa). Łoże jednak nie przenosi ciepła i bezpiecznie możemy obsługiwać broń bez rękawic taktycznych. Rozgrzanie lufy nie wpływało też na znakomitą celność.

         Do testów otrzymaliśmy karabinek w wersji kompaktowej z chromowaną lufą 11,5”, w kolorze piaskowym, z kolbą wysuwaną, prętową, indywidualnie doposażony w kolimator EOTecha 552 oraz firmowy lejek gniazda magazynka J&C Armament. Broń jest produkowana wyłącznie  w kalibrze 223 Rem./5.56 NATO, posiada uniwersalną komorę nabojową typu "Wylde". Black Widow w takiej konfiguracji waży niemało – 3600 gramów bez magazynka, zaś z pełnym, 30 nabojowym Magpulem rośnie do 4100 gramów; mierzy ok. 74 cm w stanie rozłożonym i 57 cm z kolbą wsuniętą. Od razu warto zaznaczyć, że kolba prętowa, choć dość wygodna i sprytnie umieszczona w górnych, podłużnych prowadnicach jest za krótka i brakuje jej solidnego amortyzatora, który wyciągnąłby jej długość choćby 50 mm. Broń posiada klasyczne mocowanie do kolby M4, i co ciekawe, producent oferuje karabinek również z kolbą Magpula w systemie M4/AR-15 – w wersji podstawowej pozbawionej buffera i sprężyny oraz z bufferem i sprężyną oporopowrotną. 

 

          Redukcja odrzutu i podrzutu jest realizowana za pomocą kilku elementów: sprężyny pracującej w górnej części komory zamkowej, ta jest dociskana przez suwadło współpracujące z zespołem zamka i oddzielnym, stalowym tłokiem umieszczonym w bloku gazowym; mamy też ciężką, pływającą lufę w specyfikacji wojskowej przeznaczoną dla karabinów z systemem gazowym „carbine lenght”; wydajny hamulec wylotowy War Hog Comp ze stajni Strike Industries (tani i dobry!); montaż lufy w szkielecie fabrycznie realizowany poprzez podgrzanie gniazda lufy, co powoduje zwartość i sztywność całej broni; standardowe powiązanie bloku gazowego tylko z lufą. Współpraca tych elementów powoduje świetne zachowanie broni przy strzale – po krótkiej lufie spodziewaliśmy się „kopnięcia”, a mamy rewelacyjną stabilizację i świetne wyniki na tarczy.

          Wracając do bloku gazowego – znamy doskonale to rozwiązanie, jest zdecydowanie niezawodne i mocne konstrukcyjnie; producent zaznacza, że blok cechuje wytrzymałość charakterystyczna dla broni bojowej strzelającej ogniem ciągłym. Blok posiada regulator ustawiany indywidualnie w kilku pozycjach: pełne otwarcie otworu gazowego w lufie; częściowe – dostosowane do energii, masy i prędkości pocisków; a także pełne zamknięcie cyklu przeładowania. To rozwiązania niezbędne do pracy z bronią w warunkach bojowych – mamy przecież do czynienia z karabinkiem szturmowym, a w prezentowanej wersji z bronią do walki w zwartej zabudowie, pomieszczeniach, przystosowaną do przewozu w aucie, wozie bojowym, itp. Co warte zauważenia, rozwiązanie oparte o krótki skok tłoka współpracujący z suwadłem, sprężyną powrotną i zamkiem jest szczelne i nie przenosi zanieczyszczeń do komory zamkowej. Pracę tłoka i przedniej części suwadła widzimy w otworach łoża przedniego. Handguard wykonany jest w specyfikacji M-LOK, powstaje jednak w skarżyskim parku maszynowym, podobnie jak komora zamkowa, której kształt jest dostosowany do zmian konstrukcyjnych broni. Autorskim rozwiązaniem może się też poszczycić obustronny chwyt do przeładowania broni, w naszym egzemplarzu umieszczony z lewej części łoża. System ten jest również wymuszony zmianą w konstrukcji sprężyny powrotnej, która pracuje w gnieździe suwadła – podobnie jak w karabinkach z rodziny AK. Black Widow dodatkowo posiada w tylnej części komory zamkowej mocowanie do wtyczki QD.

          Pomimo wielu zalet skarżyski Black Widow wydaje się ginąć pośród odmian opartych na platformie AR-15, a to głównie z racji dość wysokiej ceny równorzędnej ze znanymi i cenionymi markami. Broń w prezentowanej wersji z  chromowaną lufą o długości 11.5" oraz drobnymi dodatkami kosztuje ok. 12 tysięcy złotych. Cena wersji podstawowej anodowanej na czarno, z lufą 10.5" lub 11.5" bez pokrycia chromowanego, jednak w doskonałej technologii QPQ, czyli hartowanej i wykańczanej w procesie azotanowęglania i mikropolerowania kosztuje niecałe 10 tysięcy. Do najdłuższej lufy 14.5" musimy dopłacić zaledwie 400 zł. To już naprawdę atrakcyjna opcja. Karabinek otrzymujemy w firmowej, zgrabnej walizce, wraz z dwoma magazynkami Magpula, z kolbą wysuwaną lub stałą M4. Same rozwiązania techniczne, zastosowanie precyzyjnych obrabiarek CNC, personalizacja broni, żywotność, spasowanie części, doskonała lufa obiecują wiele, jednak na „dubeltowe” pytanie mości Kowalskiego nie odpowiemy twierdząco…

        Karabinek nie całkiem jest polski, pomimo że producent zaznacza wyraźnie, że to polska, rodzima marka i w całości konstrukcja autorska rodem ze Skarżyska – Kamiennej… Siła reklamy, drobna manipulacja klientem, próba wejścia z sukcesem nowej, prywatnej firmy na mało chłonny rynek – różnie można ten zabieg tłumaczyć. Black Widow Mk. III to jednak w sporej mierze składak z różnych części amerykańskich producentów – lufę dostarcza Daniel Defense, komorę spustową tłoczy w malowniczym Tacoma AERO PRECISION, manipulatory, chwyt, magazynki pochodzą z Magpula, mechanizm spustowy prawdopodobnie przyjechał również z zagranicy. Autorskie rozwiązania z kolei nie zachwycają nowatorstwem, bo i system gazowy, i regulator w bloku gazowym, suwadło z gniazdem dla sprężyny powrotnej, obustronna, aluminiowa rączka zamkowa, łączenie lufy z gniazdem w szkielecie, prętowa, wysuwana kolba… Patentu z tych rozwiązań nie będzie. Z drugiej strony, co można było zmieniać na lepsze w konstrukcji AR-15, to J&C Armament zmienił. Black Widow Mark III prezentuje wysoki standard wykonania i spasowania części; broń naprawdę jest zwarta konstrukcyjnie, nic tu trzeszczy, nie denerwuje; karabinek strzela wyśmienicie, wygląda doskonale. Subiektywnie, autorowi testu rzuciły się w oczy detale – przeciętne pokrycie piaskową anodą komory spustowej, widoczne pęcherzyki, zadrapania; duża trudność w rozłożeniu broni – bez wybijaków nie wypchniemy kołków łączących lower z upperem (prawdopodobnie jest to powodowane zastosowaniem komory spustowej z Aero Precision - problem pewnie zniknie, gdy J&C będzie produkować ten element w swoich zakładach; broń przy niskim przebiegu ma zdarte pokrycie zamka - mankament raczej estetyczny; bardzo twardy, typowo wojskowy spust; i fakt, który powoduje pewien niedosyt – brak polskiego godła i nazwa z przeznaczeniem dla rynku zagranicznego...

           Jeśli ktoś celuje w broń wyłącznie rodzimej produkcji i konstrukcji, ten raczej nie wybierze skarżyskiego Black Widowa Mk. III, bo za 10 tysięcy złotych znajdzie GROTa w zestawie z dwoma lufami – karabinek świetnie wykonany, celny i z dumnym orzełkiem na klacie; za ok. 7 tysięcy radomski "Łucznik" oferuje Mini Beryla, wspaniały karabinek niepodlegający żadnej reklamie. Z kolei, mości Kowalski rozważający zakup solidnego AR-15 (cennik J&C okazuje się bardziej przyjaznym, gdy odkryjemy, że to jeden z najtańszych "tłokowców", na dodatek z mocną lufą i niezwykle zwartą konstrukcją) na pewno przemyśli produkt J&C Armamanet Black Widow Mk. III i odkryje w tym szturmowcu wiele zalet i elementów, które skutecznie poprawiły znaną i cenioną konstrukcję AR-15/M4. Prawdopodobnie w najbliższej przyszłości, jeśli nie obecnie, karabinek zyska komorę spustową frezowaną w polskich zakładach i znikną amerykańskie oznaczenia; również inne elementy mają powstawać w skarżyskim parku maszynowym.