SAUER 38H kontra WALTHER PP

SAUER 38 H 

oraz WALTHER PP

          Oba pistolety są znane doskonale każdemu kolekcjonerowi, choć kąskiem zdecydowanie smaczniejszym jest produkowany tylko podczas wojny Sauer 38H. Współczesnego Walthera PP w kalibrze 9 mm Short poddawaliśmy już kilka lat temu próbie w konfrontacji z powojennym Mauserem HSC – pojedynek zniósł wyśmienicie i zdecydowanie zwyciężył, zasługując na miano broni uniwersalnej.       

          W szranki kolejnego testu stanęli tym razem drugowojenni weterani, obaj w klasycznym jak na tamte czasy kalibrze 7.65 mm i obaj w doskonałej kondycji, biorąc pod uwagę osiemdziesiątkę na karku. Walther, jak na Zella – Mehlis przystało, wciąż z wzorową lufą, z niesamowitym spustem, maksymalnie niezawodny i celny, datowany na rok 1939. Sauer z kolei z zagadkową przeszłością, oryginalnym grawerunkiem przedstawiającym prawdopodobnie inicjały właściciela, datowany na początek roku 1944. Co rzuca się natychmiast w oczy – broń z powodzeniem może rywalizować z większością powojennych konstrukcji, na Sauerze oparto choćby świetnego Sig – Sauera 232, zaś PP służyło za wzorzec dla wielu pistoletów budowanych za Żelazną Kurtyną.

           Sauer 38H jest artefaktem idei zrodzonej na potrzeby wojny i jego produkcja ograniczyła się do lat 39 – 45. Pierwsze egzemplarze według danych powstały w roku 1938, stąd oznaczenie cyfrowe broni. Sufiks „H” (niem. „hahn”) oznacza pistolet z kurkiem zakrytym, wewnętrznym. To duży plus dla konstrukcji wojskowej, która zdecydowanie staje się bardziej szczelna w warunkach bojowych. Z drugiej strony przeznaczeniem pistoletu na pewno nie była walka, mamy do czynienia raczej z bronią przyboczną dla oficerów, podobnie jak w przypadku Walthera PP czy PPK. Standardy bojowe drugiej wojny światowej odbiegają od współczesnych konstrukcji, od których wymaga się dużej siły ognia i skuteczności bojowej – wydaje się, że powielanym od pokoleń zamysłem stricte wojennym było ewentualne wyeliminowanie przeciwnika z walki w wyniku lżejszej rany niż natychmiastowa śmierć. Stąd dość słaby kaliber 7.65 mm, z niską wartością obalającą, pozwalający jednak na konstrukcję broni małej, wąskiej i lekkiej. To pistolety w sam raz dla kadry oficerskiej, policji, wojsk lotniczych, dygnitarzy partyjnych. Wiele z nich było wydawanych wraz z oryginalną kaburą i dodatkowym magazynkiem, stąd na aukcjach można jeszcze znaleźć kolekcjonerskie rarytasy zachowane w świetnej kondycji. Nierzadko zdarzało się, że Sauer 38H otrzymywał na życzenie właściciela niestandardowe grawerowanie, złote inkrustacje czy okładki z kości słoniowej. Istnieją też trzy wersje pistoletu różniące się od siebie jakością wykonania, zabezpieczeniami i obecnością dźwigni napinającej i zrzucającej napięty kurek.

           Testowany egzemplarz należy do drugiej wersji, posiada staranne, eleganckie wykończenie oraz pełną zgodność numeryczną. Oryginalne są też, co należy do rzadkości, bakelitowe okładki chwytu – broń jest w pełni sprawna i odwzorowuje jakość dawnej fabryki Sauer&Sohn z Suhl. Ze względu na wiek wymiany wymagają tylko sprężyny magazynka i oporopowrotna, jednak zostaliśmy przy oryginalnych. Sauer uwodzi jakością rozwiązań i samym zamysłem konstrukcyjnym. Pistolet zdecydowanie lepiej leży w średniej wielkości dłoni niż Walther PP. Nie ma tutaj tendencji do przycinania ręki przez poruszające się suwadło. Szkielet w tylnej części, tuż nad grzbietem dłoni strzelającej jest dłuższy i wyższy, powodując niższe podparcie dłoni niż w PP – pomimo tego oraz magazynka bez kopytka ręka obejmuje w pełni chwyt. Walther w tej kwestii wymusza używanie przedłużonych kopytkiem magazynków. Ośmionabojowy magazynek Sauera można sprawnie wymieniać, zatrzask jest dokładnie tam, gdzie być powinien. 

        Ten sam komfort odczujemy obsługując dźwignię napinacza i „dekokera” wewnętrznego kurka. Świetne rozwiązanie, powielone w niemieckim H&K P9, pozwala na pełną kontrolę nad bronią, pomimo wewnętrznej pracy zakrytego kurka. Przy napiętym kurku broń możemy zabezpieczyć bezpiecznikiem skrzydełkowym umieszczonym na lewej stronie suwadła – ten rozłącza szynę spustową. Kolejnym zabezpieczeniem jest bezpiecznik magazynkowy. Napięty kurek możemy bezpiecznie zrzucić na iglicę, ponownie zabezpieczyć ręcznym bezpiecznikiem skrzydełkowym i przenosić z nabojem w komorze. Pistolet można przeładować w stanie zabezpieczonym. Bezpiecznik skrzydełkowy w górnej pozycji zabezpieczonej rozłącza też dźwignię napinającą. O załadowanej broni informuje nas wyraźny wskaźnik prętowy wystający z tylnej części suwadła. Konstrukcja zamka w Sauerze odbiega nieco od pracochłonnej normy – zastosowano zamek właściwy kołkowany w suwadle, stąd suwadło stanowi monolit obejmujący mechanizmy i lufę, zaś sam zamek wraz z iglicą może zostać wyjęty z broni i wymieniony. Przy ewentualnych poszukiwaniach broni warto zwrócić na ten element uwagę – powinien posiadać w części dennej literę „H”, zaś w tyle, wokół gniazda iglicy powtórzone trzy ostatnie cyfry numeru seryjnego. Suwadło również posiada numerację – w czole prowadnicy otaczającej lufę, na dole powtórzone powinny być trzy ostatnie cyfry z numeru seryjnego. Pełny numer seryjny znajduje się w tej wersji po prawej stronie tylnej części szkieletu. Nad przednią częścią kabłąka spustowego znajduje się oznaczenie wojskowe: orzeł i cyfry 37. Zagadką pozostaje grawerunek, wydaje się przedstawiać fantazyjne w formie inicjały, przeplatane „RF” lub „R5”. Co ciekawe, są one wytrawione nad powierzchnią suwadła, co wskazywałoby na grawerunek jeszcze przed polerowaniem części. Egzemplarz ma też spolerowaną z oksydy lufę w miejscu okna wyrzutowego – czy to fanaberia powojennego właściciela, czy pierwotny zamysł - dostępne źródła milczą na ten temat.

           Sauer 38H ma z pewnością piękną formę, wydaje się być bronią zgrabniejszą, ekskluzywniejszą od Walthera PP, jest też przyjemniejszy w obsłudze. Spust ma krótki reset, jest wyczuwalny i miękki. Pistolet wymiarowo należy do klasy kompakt, jednak masa broni załadowanej czyni go aż nazbyt przysadzistym – 790 g. Z pustym magazynkiem masa spada do 725 g. Wymiarowo oba pistolety są zbliżone, Sauer jest nieco krótszy od PP, ma około 160 mm długości, jednak jest cięższy. Pistolet należy pochwalić za prosty i skuteczny rygiel do rozkładania umieszczony w kabłąku spustowym. Nie musimy tutaj odciągać kabłąka w dół, jak ma to miejsce w Waltherze PP, jednak dalsze czynności przy ściąganiu suwadła z lufy są identyczne. 

          Pistolet z Zella – Mehlis w Turyngii jest bezpośrednim konkurentem Sauera z czasów wojny. To nieco straszy projekt, jednak w końcu lat 20 – tych wyprzedzał pokrewne mu konstrukcje i stąd nawet w czasach współczesnych jego skrócona odmiana PPK jest wciąż pożądana na rynku w kategorii broni defensywnej. Sauer i Walther wykorzystują podobne podstawowe założenia i rozwiązania, choć sama budowa zdecydowanie ich rozróżnia. PP to pistolet z takim samym mechanizmem spustowym wyposażonym w samonapinanie, jednak z kurkiem odkrytym, zewnętrznym. Podobnie jak Sauer posiada „dekoker”, ten umieszczony został jednak w skrzydełku bezpiecznika, a napięcie kurka następuje ręcznie lub przez samonapinanie. Dźwignia napinającą w broni z otwartym kurkiem byłaby bezsensowna. Konstrukcję Walthera znamy doskonale, jest powielana w dziesiątkach wzorów powojennych strzelających tą samą amunicją lub mocniejszym nabojem 9 mm Short i 9 mm Makarow. Generowane przez tę amunicję ciśnienia pozwalają na bezpieczną realizację odrzutu zamka swobodnego. Walther PP to pistolet legenda – bardzo solidny, świetny jakościowo, technicznie prosty choć nie pozbawiony wad. Subiektywnie razi wyższe podparcie broni a zbyt płytkie objęcie tylnej części chwytu, tudzież możliwość przycinania ręki przez cofający się zamek. PP użytkowane w większej dłoni wymusza używanie magazynków z kopytkiem. Gabarytowo i względem masy mamy duże podobieństwo do Sauera, choć PP jest nieco lżejszy – z pełnym, ośmionabojowym magazynkiem waży 760 g, bez nabojów chudnie do 700 g. PP jest dłuższy od Sauera o 10 mm, również lufa jest dłuższa o tę wartość. W Sauerze lufa ma długość ok. 86 mm, w PP to ok. 96 mm.

         Testowany PP pochodzi prawdopodobnie z początku roku 1939 i posiada tylko oznaczenia cywilne. Nie wiemy dokładnie, kiedy prywatny użytkownik postanowił go nieco "podrasować" i wymienił muchę na grubszą i wyraźniejszą, kołkując ją wzdłużnie w zamku oraz naniósł chropowatą fakturę na chwyt i język spustowy. Wydaje się, że przeróbki dokonano wiele lat temu. Być może egzemplarz ten był na tyle celny, że postanowiono strzelać z niego precyzyjnie. Spust fabrycznie jest znakomity, reset rewelacyjny, a celność tak starej broni wspaniała. Z tego egzemplarza można osiągać dobre wyniki sportowe. Strzelanie dynamiczne też zadziwia, bo z broni można prowadzić bardzo szybki i naprawdę komfortowy, w kategorii podrzutu, ostrzał. Żadnych problemów z automatyką, niezawodnością – a przecież to osiemdziesięcioletni dziadek! Testowany egzemplarz jest w doskonałej kondycji, ma sporo zarysowań, jednak nie nosi śladów rdzy i ma lufę w stanie wzorowym. Wojenny PP to przykład broni uniwersalnej na kilka pokoleń, wydaje się być pistoletem wręcz niezniszczalnym. Obie jednostki są kapitalnym przykładem produkcji dawnych fabryk, w których nie oszczędzano na jakości, wdrażając przy tym przyszłościowe rozwiązania. Oczywiście późniejsze warunki wojenne nakazywały rozsądek i wiele wersji Sauera i Walthera zostało wykonanych w niższym standardzie, jednak prezentowane egzemplarze udowadniają z nawiązką wysoką wartość.